W minionym tygodniu w NBA byliśmy świadkami wielu niespodzianek. Golden State Warriors przegrali dwa ligowe mecze ulegając na wyjeździe Utah Jazz aż 99-122 i w ostatnim meczu Denver Nuggets 108-115 jednak nadal utrzymują pierwsze miejsce w Konferencji Zachodniej z bilansem 41 triumfów i 12 porażek. Słabą formę notuje również Oklahoma, która przegrała cztery mecze z rzędu w tym dwa przed własną publicznością i w rezultacie dzięki dwóm zwycięstwom Minnesoty spadli na piąte miejsce.
W nocy z soboty na niedziele Cavaliers dostali tęgie lanie od Houston Rockets, którzy zmiażdżyli ekipę LeBrona na ich własnym parkiecie 88-120 i w moim odczuciu jeśli Cavs nie poprawią gry defensywnej marnie widzę ich szanse w tegorocznych play-offach i najprawdopodobniej będzie to ostatni sezon trenera Lue i LeBrona w składzie „Kawalerzystów”. Najlepszymi drużynami poprzedniego tygodnia zostali Utah Jazz z trzema zwycięstwami w tym z GSW i San Antonio Spurs, a ponadto ekipa Quina Snydera jest w serii pięciu zwycięstw z rzędu. Bardzo dobry tydzień świętowali również Houston Rockets ( 4 triumfy z rzędu ), Boston Celtics ( 4 zwycięstwa z rzędu ), Washington Wizards ( 4 zwycięstwa z rzędu ) i Milwaukee Bucks ( 4 triumfy i 1 porażka ). A co czeka nas w nadchodzącym tygodniu ?
We wtorek w nocy najciekawszym starciem będzie pojedynek szóstej Indiany Pacers z czwartą drużyną Washington Wizards. „Stołeczni” pomimo utraty swojego czołowego zawodnika jakim jest John Wall wygrali bez niego cztery spotkania z rzędu pokonując mocnych OKC i Toronto Raptors, a w ostatnim wygranym meczu z Orlando Magic nasz rodak Marcin Gortat zdobył swoje 11 double-double w tym sezonie. Dzisiaj również nie będzie łatwo, bo podopieczni Scotta Brooksa przyjeżdżają do Indiany, która jest niepokonana od sześciu spotkań z rzędu, a w poprzednich pięciu ligowych spotkaniach zanotowali cztery zwycięstwa i jedną wyjazdową porażkę z Charlotte Hornets 126-133. Dla Wizards dzisiejszy mecz jest szansą na przegonienie w tabeli Cleveland Cavaliers, którzy mają tyle samo zwycięstw jednak o jedną porażkę mniej od drużyny Gortata ale tak jak wspomniałem bez Johna Walla dziś może być naprawdę ciężko, bo Pacers u siebie w domu prezentują swój najlepszy basketball i są w stanie pokonać każdego, dlatego spodziewam się zaciętego pojedynku.
W środę czekają na nas aż dwa bardzo ciekawe starcia. Na wschodzie będziemy mieli batalię lidera Konferencji – Boston Celtics kontra znajdujący się na drugim miejscu Toronto Raptors. To, że „Celtowie” w tym sezonie są murowanym faworytem do zwycięstwa finału konferencji wiemy od początku sezonu zasadniczego i jeżeli spojrzymy na formę Cavaliers to jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tym razem solidna defensywa Celtics weźmie górę na teoretycznie lepszą ofensywą „Kawalerzystów”. Drugą istotną kwestią jest jeszcze właśnie solidna i rozpędzona drużyna z Kanady, która w tym sezonie jest najlepszą ofensywą na wschodzie i czwartą najlepszą w całej lidze ze średnią aż 111 pkt na mecz. Świetnie zapowiadają się tegoroczne play-offy i podoba mi się, że jest w tym roku więcej niż jeden faworyt do zwycięstwa w finałach. Dla przypomnienia jeszcze Raptors z Bostonem grali w tym sezonie jeden bezpośredni mecz i minimalnie u siebie lepsi okazali się 11 grudnia Celtics wygrywając 95-94 i warto dodać, że w zespole gospodarzy nie grał wówczas Kyrie Irving.
Drugim bardzo ciekawym spotkaniem będzie rewanżowe starcie Oklahomy City Thunder z Golden State Warriors. Dla miejscowych będzie to szansa na zrehabilitowanie się za ostatnie dwie ligowe wpadki ale w takich starciach nie chodzi tylko o to ale przede wszystkim rachunki do wyrównania mają ze sobą Russell Westbrook i Kevin Durant. Ostatnim razem lepszy okazał się Westbrook, który na własnym parkiecie poprowadził OKC do zwycięstwa 108-91 zdobywając 34 oczka, 9 asyst i 10 zbiórek przy zaledwie 21 pkt Duranta. Gospodarze jak nigdy zaimponowali grą defensywną i zlimitowali gości do zaledwie 91 pkt, co zdarza się niezwykle rzadko grając przeciwko najlepszej ofensywie w lidze, a jak będzie tym razem w Oracle Arena ?
W czwartek będzie trochę odpoczynku od emocji, a jedynym istotnym meczem do obejrzenia będzie pojedynek Cavaliers z Minnesotą Timberwolves. „Wilki” w tym miesiącu są jeszcze niepokonani i dobrze weszli w nowy miesiąc wygrywając dwa domowe starcia z Milwaukee Bucks i New Orleans Pelicans ale trzeba przyznać, że podopieczni Toma Thibodeau z tygodnia na tydzień grają coraz lepiej ale wciąż mają olbrzymie problemy w spotkaniach wyjazdowych. W ostatnich dziesięciu meczach na obcym terenie Timberwolves zanotowali zaledwie dwa triumfy z Indianą Pacers i Los Angeles Clippes i są w serii czterech porażek z rzędu, dlatego będzie to dla nich kolejna szansa na przełamanie z przeciwnikiem który ma spore problemy w grze obronnej. Jedno jest pewnie w tym pojedynku, że jeżeli LeBron James i spółka zagrają na tak żenującym poziomie w defensywie jak w ostatnich ligowych meczach to w tym spotkaniu możemy spodziewać się prawdziwej strzelaniny tym bardziej, że Wolves na wyjazdach tracą średnio 107 pkt, co jest piątym najgorszym wynikiem w Konferencji Zachodniej.
W piątek Washington Wizards będą rozgrywać swój trzeci mecz w tym tygodniu z Boston Celtics, którzy będą grać drugi mecz z rzędu na wyjeździe przed powrotem do domu na trzy ligowe starcia. Ciężko teraz powiedzieć, czy Bostończycy nie będą kogoś oszczędzać w tym meczu po ciężkiej batalii z Raptors, dlatego tutaj upatruję spore szanse na zwycięstwo gospodarzy, którzy pomimo Johna Walla radzą sobie świetnie. Mecz o tyle ciekawy, że „Stołeczni” w tym sezonie pokonali już raz Celtics na ich terenie 111-103 i będzie to mecz dwóch liderów swoich dywizji.
Weekendowe granie z NBA zaczniemy w sobotę i na rozkładzie dwa mecze, które wpadły mi w oko. O godzinie 02:00 równocześnie rozpocznie się mecz Houston Rockets z Denver Nuggets oraz Miami Heat z Milwaukee Bucks. „Rakiety” w zeszłym tygodniu odnieśli dwa bardzo ważne zwycięstwa nad San Antonio Spurs i Cleveland Cavaliers i chcą na pewno powrócić na fotel lidera Konferencji Zachodniej, gdzie byli jeszcze miesiąc temu i jest to bardzo prawdopodobnie, ponieważ mają dwa zaległe mecze do rozegrania i tylko trzy zwycięstwa różnicy. Ekipa Jamesa Hardena jest w niesamowitym gazie, a sam Harden pod koniec stycznia zanotował rekordowe 60 oczek w meczu z Orlando Magic, a całe spotkanie skończyło się zwycięstwem 114-107 czyli reasumując sam rzucił ponad połowę punktów drużyny.
W ostatnim ligowym meczu z Cavs to jednak nie Harden błyszczał, a Houston zagrało bardziej zespołowo, a najlepszy na boisku okazał się Chris Paul z dorobkiem 22 punktów i 11 asyst, a James Harden kończył mecz z 16 pkt. Denver dzielnie walczy i broni ósmej pozycji na zachodzie ale zadanie przed nimi bardzo trudne, bo ekipa dowodzona przez trenera Michaela Malone jest drugą najgorszą drużyną w Konferencji Zachodniej jeśli chodzi o mecze rozgrywane na obcym parkiecie, a ich bilans w 25 spotkaniach wynosi zaledwie 7 zwycięstw i 18 porażek. Jeżeli jednak spojrzymy na obecną formę Nuggets, którzy odstawili z kwitkiem Oklahomę i Golden State jestem przekonany, że mecz będzie stał na wysokim poziomie i będzie rozgrywany w szybkim tempie.
W tym samym czasie Milwaukee Bucks będą grać na wyjeździe ze znajdującymi się na siódmym miejscu Miami Heat. Meczyk ten będzie o tyle ciekawy, że Heat wreszcie będzie mogło zaprezentować swoją grę grając przed własną publicznością, bo ostatni ich ligowy mecz w American Airlines Arena miał miejsce 28 stycznia i będzie to również walka o przerwanie serii trzech porażek z rzędu. Milwaukee natomiast z nowym trenerem do tej pory przegrało tylko jedno spotkanie i są w serii dwóch triumfów z rzędu po pokonaniu Knicks i Nets. Tutaj nie należy spodziewać się fajerwerek, bo jak zwykle w tego typu meczach będą królować defensywne szachy i tylko detale zadecydują o zwycięstwie którejś z drużyn.
Na koniec weekendu NBA uraczy nas rewanżowym pojedynkiem pretendentów do tytułu. Mistrzowie z zeszłego sezonu w swoim trzecim domowym meczu w tym tygodniu podejmować będą San Antonio Spurs, którzy w tym tygodniu rozegrają tylko jeden mecz z Phoenix Suns na wyjeździe i będą mieć aż trzy dni na regenerację i przygotowanie się do tej batalii. Pierwsze bezpośrednie starcie w tym sezonie skończyło się zwycięstwem GSW na wyjeździe 112-92, a Spurs ostatni raz wygrywali z Warriors 12 marca 2017 roku u siebie gromiąc Currego i spółkę 107-85. Na niedzielne starcie gotowy do gry najprawdopodobniej będzie Kawhi Leonard, który pauzował 11 ligowych spotkań ale trenuje już z drużyną i być może wystąpi już w meczu z Phoenix Suns. Mam nadzieję, że gorzej spisujący się ostatnio koszykarze Gregga Popovicha wyjdą w swoim najlepszym zestawieniu i postarają się przełamać ten impas porażek z GSW.